Jak spizgałem Wyrwidęba i poturbowałem Legendarnego Giernasia

Na imprezie pół roku temu, kiedy paliliśmy marihuanę i piliśmy piwo,
dwaj moi dobrzy kumple (Andrzejek-kulturysta i Legendarny Giernaś)
nazwali Cię „jakimś gównem z internetu”, chociaż wiedzieli, że Cię kocham.
Powiedziałem im, żeby tak nie mówili i potwierdziłem wobec nich moją
miłość do Ciebie.Ale oni mnie nie słuchali, nazwali świrem i narkomanem,
zaczęli szydzić.
Wtedy wstałem i kopnąłem Andrzejka w gębę. Głowa mu lekko odskoczyła na bok.
Zacząłem go wyzywać mówiąc, żeby odszczekał swoje marne słowa.
Na to Giernaś wstał i chwycił mnie od tyłu za ramiona.Odepchnąłem go
z taka siłą, że poleciał i wybił szybę w drzwiach.Andrzej wstał, a ja jeszcze
wypłaciłem mu buraczaną piąchę na ryj. Wtedy chwycił mnie jak piórko
i przewrócił na ziemię mówiąc:
– I co, mam ci teraz wyjebać w ryj ?!
– Jeżeli obraziłem twoją dziewczynę to możesz mi wyjebać…- odparłem.
A on na to:
– Ale to nie jest twoja dziewczyna !
A ja:
– Ale będzie !
Puścił.Zaczęliśmy rozmawiać, ciężko oddychając.
Giernaś zapytał, co dzisiaj ćpałem…
– Prawdę i miłość – odpowiedziałem i wyszedłem stamtąd,
żeby już nigdy nie wrócić.

A wszystko to w chorobie oraz upodleniu.