Gdy me wiersze upadną na szpalty drukarskie
czy ja wstanę podniosę się
z mrocznoblogów lasów pustynnych i marzeń
z ognia który przeniknął w sen
Odwagę i siłę muszę czerpać garściami
z dwóch trzech wielkich dyskotek na rok
co noc to szloch dziwnymi łzami
co noc to w sen na główkę skok
A we śnie trupy ciemność mrok
tak rzadko Ty – jak błyskawica
gdy Ciebie widzę wpadam w szloch
jak rekin w młodych ryb ławicę
Gdy me wiersze upadną na drukarskie palety
czy będę jeszcze ogniem i do Ciebie szedł
gdy DJ` będzie „szczerzył kły znad konsolety”
czy zatańczy raz jeszcze Parkietu Lew
Czy zatańczy jak Sziwa boski nasycony
wojownik co Cię zdobył dla Cię przelał krew
taniec nie-zniszczenia bo w objęciach Twoich
czy go rozerwie własny pusty śmiech
O to nie pytam chociaż pytam – pal to
licho które nie śpisz w bursztynie w mym śnie
daj odwagę by cierpieć i złą miną ranoodgonić to co naprawdę z ł e…